musicweb-international.com

„Missa pro pace” Kilara została napisana na zamówienie Kazimierza Korda, dyrektora muzycznego Orkiestry Filharmonii Narodowej w Warszawie w latach 1977–2001. W tym roku orkiestra obchodziła stulecie istnienia, a Kord potrzebował wielkiego dzieła na tę uroczystość. Kilar pracował nad „Missa pro pace” od lipca 1999 r. do marca 2000 r., jej premiera odbyła się 12 stycznia 2001 r. Napisana została dla pełnego składu orkiestry symfonicznej, chóru i czterech solistów, jednak celem Kilara nie było wyprodukowanie czegoś wielkiego. W wywiadzie udzielonym w kwietniu 2001 roku powiedział: „Starałem się napisać Mszę tak skromną, jak to tylko możliwe, oszczędną w kreacji, nie będącą eksponowaniem wirtuozerii kompozytorskiej, ale próbą przedstawienia mojej interpretacji świętego tekstu. Moim zdaniem nie jest to wielka msza pontyfikalna, ubrana w bogate szaty liturgiczne, ale msza celebrowana w skromnych zwyczajach monastycznych, w odległym średniowiecznym klasztorze”.

Należy wspomnieć, że w grudniu tego samego roku „Missa pro pace” wykonana została w Watykanie w obecności papieża Jana Pawła II, który, jak wielu czytelników zapewne pamięta, był Polakiem z urodzenia.

Jest to również wrażenie, jakie dostaje się od samego początku. Otwierające Kyrie to mroczny i ponury utwór orkiestrowy, rozbrzmiewający około 6 i pół minuty przed częścią centralną, gdzie kontralt a cappella śpiewa „Kyrie eleison”, a później dołącza do niego wspaniały przepastny bas. Następnie głębokie smyczki wchodzą jako punkt organowy, zanim pojawi się pełna sekcja smyczkowa z melancholijną melodią.
Gloria jest zupełnie odmienna częścią. Szybka, rytmiczna, radosna, powtarzalna, ekscytująca. Są w niej echa zarówno Święta Wiosny, jak i Carmina Burana, ta druga odnosząca się raczej do brzmienia monastycznego. Soliści i chór wchodzą, podczas gdy muzyka zachowuje swoją powtarzalną wynoszącą moc. Nagle muzyka zatrzymuje się i po chwili milczenia rozbrzmiewa Qui tollis, śpiewana a cappella, uspokaja frazę. Refren rośnie od pp do ff i przechodzi szerokim łukiem z powrotem. Potem kilka taktów muzyki Carmina zatrzymuje ten ruch. Credo jest śpiewane a cappella przez solistów i chór. Język tonalny ma wyraźny, pradawny charakter, jest nawet monodia monologu gregoriańskiego, zgodna z opisem intencji Kilara. Długie tenorowe solo połączone z refrenem jest również częścią tej bogato skontrastowanej frazy. Kolejny Sanctus to aria sopranowa z towarzyszeniem dwóch harf i skrzypiec. Jest piękny i spokojny, a Joanna Woś cudownie to śpiewa.
Agnus Dei to najdłuższa część, potężnie rozpoczynająca się trzykrotnym powtórzeniem refrenu „Agnus Dei” przez chór. Zostaje to później podtrzymane, ale przedtem solowy bas pojawia się a cappella, następuje piękny duet kontraltowo-sopranowy, następnie dołączają także męscy soliści. Chociaż w całym dziele jest coś niedopowiedzianego muzycznie i można odnieść wrażenie, że wiara Kilara w przyszłość waha się – „czy kiedykolwiek będzie pokój?” – aż dochodzimy do konkluzji Dona nobis pacem, śpiewanej przez chór a cappella. Nagle pojawia się idealna harmonia, która zostaje zachowana także wtedy, gdy orkiestra, a w odpowiednim czasie soliści, dołączą do refrenu w radosnym podsumowaniu. Dona nobis pacem, część a cappella, była jedyną muzyką z „Missa pro pace”, którą już znałem, ponieważ była częścią płyty Kilara wydanej kilka lat temu. Nominowałem ją wtedy jako Recording of the Month i od tamtej pory wracałem do niej wiele razy.

Wykonanie orkiestry i chóru na obecnym krążku są pierwszej klasy, a nagranie jest doskonałe. Słuchałem płyty w towarzystwie mojej żony. Muzyka współczesna nie jest jej obca – a nagranie jest dalekie od współczesnej stylistyki, co mam nadzieję, wyjaśniłem w tej recenzji – i była zafascynowana, choć powiedziała, że chciałaby ją usłyszeć jeszcze raz, najlepiej na żywo. Możliwości usłyszenia tego dzieła poza granicami Polski są prawdopodobnie ograniczone, ale wielokrotne słuchanie go bez wątpienia ujawni jego atrybuty. Prosta wskazówka to rozpocząć od radosnej Glorii. No i oczywiście Dona nobis pacem to bezpieczny wybór, ale niestety nie jest wydzielony z nagrania. Dlaczego więc nie zdobyć poprzedniej płyty CD, na której został zarejestrowany jako oddzielna część – i wtedy można otrzymać pełny wgląd. Kilar zdecydowanie wart jest poznania.